Kilka dni temu wystartowała ankieta na temat
nielakierowych postów. Zdecydowana większość respondentów wyraziła chęć
czytania cienistych głupot (wstępne wyniki pokazałam tutaj), więc oto jest
pierwsza notka nie związana ze wzorkami na paznokciach Posty z tej serii będą
pojawiały się co poniedziałek i nie wpłynie to na częstość publikowania zdobień
🙂
Mam mnóstwo pomysłów na cieniste posty, wręcz nie mogłam
się zdecydować od czego zacząć. Zainspirowała mnie Undi z bloga The Motivation
Proclamation – wygląda na to, że rozpocznę o nauce języków obcych.

Język angielski
Znam bardzo dobrze, używam na co dzień – w Internetach i
w pracy. Branżowy, techniczny angielski jest bardzo łatwy i niezbyt wymagający.
Przez to mimo regularnego kontaktu z językiem w ciągu ostatnich paru lat
zapomniałam jak działa gramatyka i uciekły mi codzienne, zwyczajne słówka. Czas
na powtórki, do czego motywuje mnie obowiązkowy kurs angielskiego na studiach
😉 Specjalnie się nie wysilam, to tylko takie lekkie i przyjemne powtarzanie
tego, co kiedyś umiałam. Korzystam z repetytorium maturalnego mojego młodszego
brata i książki „English Grammar in Use” (Raymond Murphy, Cambridge University
Press). Szczególnie ta druga pozycja jest godna polecenia, w kategorii
„gramatyka” nie ma sobie równych.
Dodatkowo od 1 kwietnia biorę udział w językowym wyzwaniuu Undi. Idę na łatwiznę i wybieram wariant pierwszy – przez 30 dni codziennie
będę się uczyć angielskiego. Może wreszcie skończę swoje powtórki, bo jak na
razie idzie mi koszmarnie wolno 😉
Język niemiecki.
Miałam przez kilka lat w szkole, ale jakoś tak wyszło, że
nic totalnie nie umiem. Zmarnowałam czas i szansę na darmową naukę
niemieckiego. Trochę wstyd, ale kurczę, nie lubię go! Pewnie wiele osób ma podobne doświadczenia 😉
Język rosyjski
Strasznie mi się podoba, od lat! Nawet zaczęłam się go
uczyć, ale gdy ruszył rok szkolny zabrakło mi czasu. Jest na liście rzeczy do
zrobienia za parę lat. Przynajmniej kojarzę już wszystkie literki 🙂
Język hiszpański
W sumie nie podoba mi się jakoś szczególnie sam w sobie,
ale jestem zafascynowana tańcem południowej Ameryki (szczególnie reggaetonem –
kocham!) i jakoś tak wyszło, że ze względu na zainteresowania przyda mi się
znajomość hiszpańskiego. Jest niewiarygodnie łatwy! Samodzielna nauka szła mi
naprawdę fajnie, teraz tylko mam przerwę ze względu na powtórki angielskiego –
nie jestem w stanie zajmować się dwoma językami na raz. Już nie mogę się
doczekać, kiedy do tego wrócę! Głównym „podręcznikiem” jest dla mnie kurs „!Hay
no problema!” Supermemo. Założeniem programu jest 20-minutowa lekcja każdego
dnia. Najlepsze rezultaty daje właśnie taka codzienna nauka, a 20 minut to nie
jest na tyle długo, żeby niemożliwością było wygospodarowanie wolnego czasu. Oprócz tego słuchałam nagrań Beaty Pawlikowskiej z serii „Blondynka
na językach”. Personalnie jej nie lubię, ale nie da się ukryć, ze pomysł na
kurs miała świetny. Mogę się uczyć idąc z domu na przystanek, w pracy, podczas
zmywania naczyń lub sprzątania, w sumie bez większego wysiłku za to z super
rezultatami. Poza tym słucham dużo latynoskich piosenek – łatwiej zrozumieć
słowa, ponieważ śpiewają wolniej niż mówią 😉 

A jakie języki znasz i jakich się uczysz? Może masz jakieś
sprytne metody na efektywną naukę? Zapraszam do podjęcia językowego wyzwania u
Undi!